Wydrukuj tę stronę

Robisz tak? To choroba!

selfieTę czynność codziennie wykonują miliony osób na całym świecie. Niedawno sklasyfikowano ją jako zaburzenie psychiczne. O co chodzi?  

 

Choć nie za bardzo wiadomo jak i kiedy, tzw. „sefies”, czyli robione samodzielnie, przy użyciu telefonu komórkowego zdjęcia własnej osoby (z ewentualnym towarzystwem), zawojowały Internet, a konkretnie portale społecznościowe.  I choć w Polsce trend ten nie jest aż tak popularny, jak np. w Stanach Zjednoczonych, kłamstwem byłoby twierdzenie, że w ogóle nie istnieje. W dobie social media oraz swoistego zaniku prywatności, gdy niemal wszystkim chcemy podzielić się ze znajomymi na swoim profilu, „selfie” stało się tak popularne, że brytyjski słownik „Oxford English Dictionary" uznał je za słowo roku 2013. Nic dziwnego, o „selfies” tworzy się dziś piosenki, a robią je sobie niemal wszyscy – celebryci, politycy, a nawet papież.

 

Niebezpieczna moda

Jak się jednak okazuje, pozornie niewinna moda na „selfie” wymknęła się już niektórym spod kontroli, a amerykańscy naukowcy, nadmierne wykonywanie „słitfotek”, jak inaczej nazywa się te zdjęcia, sklasyfikowali jako zaburzenie psychiczne. W USA zanotowano bowiem przypadki osób, które od robienia sobie zdjęć i wrzucania ich do sieci są naprawdę poważnie uzależnione.

 

Lekarze wyróżnili nawet konkretne typy uzależnienia: borderline selfitis, czyli osoby robiące sobie zdjęcia co najmniej trzy razy dziennie, jednak niedzielące się nimi publicznie; acute selfitis – czyli tych chorych, którzy również robią sobie zdjęcia co najmniej trzy razy na dzień, jednak później publikują je w Internecie oraz chronic selfitis, czyli osoby, które „słitfocie” robią sobie ponad sześć razy na dobę i najchętniej cały czas wrzucałyby je do sieci.

 

Skąd to się bierze? Czy jest na to rada?

Specjaliści sądzą, że robiąc sobie zdjęcia, ludzie często realizują niezaspokojoną w inny sposób potrzebę uwagi z zewnątrz oraz próbują się dowartościować, głównie poprzez odzew znajomych na zdjęcie – w formie ilości „polubień”, komentarzy lub udostępnień na portalach społecznościach.

 

Czy istnieje lekarstwo na to „fotograficzne zaburzenie”? Jak na razie, w USA wprowadzono terapię psychologiczną dla osób uzależnionych od „selfies”. Jednak, jak wiadomo – lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego, zamiast później udawać się na terapię, warto już zawczasu zastanowić się, czy nie spędzamy zbyt dużo czasu, robiąc sobie „niewinne fotki” i aby na pewno jest to nam do czegoś w życiu potrzebne.

 

Źródło: http://www.vitalogy.pl/

Oceń ten artykuł
(5 głosów)